"Wilk stepowy" Hermann Hesse - tylko dla obłąkanych



„Wilk stepowy” jest dla mnie jedną z trudniejszych książek do zrecenzowania. Nie da się w tym przypadku podzielić jedynie wrażeniami. Ale nie da się też napisać jakiegokolwiek tekstu o tej książce bez kilku dni, tygodni spędzonych na wgłębianiu się w jej treść. Nie da się w końcu pisać recenzji o tej powieści pobieżnie, bez zwrócenia uwagi na wiele szczegółów, które odkrywa się w trakcie lektury. Bo trzeba przyznać, że czytanie „Wilka stepowego” odbywa się na zasadzie obierania cebuli lub zabawy matrioszką – z każdą kolejną stroną wchodzimy głębiej w jej sens filozoficzny i psychologiczny, poznajemy motywy w niej zawarte i podziwiamy nie tylko jej formę, ale i treść. Dlatego ten tekst będzie chaotyczny. 

„Wilk stepowy” czekał u mnie na półce dość długo. Ale tak samo jak nie mogłam się zebrać, by go przeczytać, tak też nie mogłam się zebrać, by coś o nim napisać. Pierwszą myślą, która się pojawiła po przeczytaniu ostatniej strony, było: „szkoda, że nie przeczytałam tej książki 5 lat temu”. To prawda, historię zagubionego pięćdziesięcioletniego mężczyzny poszukującego prawdziwego życia najlepiej przeczytać, gdy samemu się jeszcze nie wie, jak to życie przeżyć. Zazwyczaj tego typu rozterki dotyczą młodych osób, po maturze czy po studiach. Ale powiem Wam jedno: na czytanie ważnych książek zawsze jest czas. 



No więc, gdy już postanowiłam, że wcale nie spóźniłam się z lekturą tej książki, zaczęłam myśleć, co ważnego mi przyniosła. Czy mnie oświeciła? Czy mnie czegoś nauczyła? Czy otworzyła mi na coś nowego oczy? Wszystkie odpowiedzi brzmią „tak”. Choć nie gwarantuję, że w Twoim przypadku też tak będzie, gdy sięgniesz po tę książkę. „Wilk stepowy” jest bowiem trochę dla czytelników obłąkanych tak samo, jak jej bohaterowie. Harry Haller jest człowiekiem pogubionym, poszukującym swego miejsca i swojej prawdy (bo chyba każdy szuka jakiejś prawdy?). Droga do tego jest pokrętna, a zaczyna się od „Traktatu o wilku stepowym”, w którym Harry odnajduje samego siebie. Otwiera on przed nim nowe spojrzenie na to, jakim jest człowiekiem i czego właściwie szuka.

I to jest ten ważny aspekt każdej lektury – odnajdywanie w niej siebie. Jeśli odnajdujesz w książce coś podobnego do siebie, coś znajomego, coś z czym się zgadzasz (lub nie), to książka staje się lustrem, ale lustrem, które poszerza Twoją wiedzę o sobie. Tutaj tak właśnie było. Przynajmniej w moim przypadku. Można powiedzieć, że ta książka pomaga odkryć prawdę o sobie. Pozwala też poznać, dlaczego warto błądzić oraz dlaczego warto przeciwstawić się sobie i próbować siebie zniszczyć – dlaczego „błędem jest nazywanie samobójcami tylko tych, którzy rzeczywiście odbierają sobie życie”. 



Harry Haller pod koniec powieści trafia do Magicznego Teatru (takiego trochę podobnego do słynnego przedstawienia rozegranego przez Wolanda). To tutaj odbywa się prawdziwa podróż po zakamarkach jego osobowości. Otwierając kolejno drzwi, wchodzi do pokojów, będących przedstawieniem jego lęków, potrzeb i żądz. W każdym z nich staje się bohaterem, który przeżywa historie alternatywne zgodne z jego marzeniami. Raz przenosi się do świata opętanego wojną, podczas której jest bezwzględnym zabójcą, innym razem gra w szachy cząstkami swej duszy. To co łączy te wszystkie przedstawienia, to fakt, że wszystkie prowadzą go do swoistego unicestwienia siebie, do negacji tego wszystkiego, o czym myślał, marzył i czego się bał. W finale powieści, który jest mocno symboliczny zresztą, kryje się filozofia życia, jaką chciał nam przekazać Hesse – życie każdego człowieka to droga do poznania siebie poprzez starcie z samym sobą. Jak to napisał w "Demianie":  „Ptak wykluwa się z jajka. Jajkiem jest świat.| Kto chce się urodzić, musi świat zniszczyć".

W mnogości motywów, aluzji i kontekstów literackich, które odnaleźć można w „Wilku stepowym”, kryje się wybitność tego dzieła. Powieść Hessego zachwyca też językiem, swobodą w operowaniu konwencjami literackimi oraz faktem, że po niemal 100 latach od jej wydania jest ona tak samo aktualna, jeśli chodzi o krytykę społeczeństwa. Ale nie każdy odnajdzie w niej to, co ja odnalazłam. Nie dla każdego będzie to powieść, która zmienia myślenie. Nie każdego ona poruszy. Bo to nie jest powieść, która ma u każdego coś zmienić. Owszem, jest świetnie napisana, jej forma jest idealna, a poruszane problemy związane ze społeczeństwem wciąż aktualne. I to należy w niej docenić. Ale nie każdy zrozumie rozterki Harry'ego Hallera.

Jaka jest największa lekcja, którą wyniosłam z tej powieści? Myśląc o tej książce, przychodzi mi do głowy zawsze jeden cytat: 

„Otóż wszelki humor wyższego rzędu zaczyna się od tego, że nie bierze się już poważnie własnej osoby”. 











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Lolita" Vladimira Nabokova, czyli nimfetki i motyle

O łagodzeniu fenomenu obojętności świata, czyli "Spis cudzołożnic" J. Pilcha