O trudnej sztuce przetrwania w czasie wojny, czyli "Antybohater" Kornela Filipowicza



Dziś opowiem o książeczce przeczytanej w godzinę, a zostającej w głowie zdecydowanie dłużej. Przeczytanie tej historii nie zajmie Ci dużo czasu, ale z pewnością zajmie Ci sporo myśli. Bo te niepozorne raptem dziewięćdziesiąt stron ma w sobie tyle treści, co niejedno tomiszcze.

Mowa o "Pamiętniku antybohatera" Kornela Filipowicza. Ta mikropowieść przedstawia historię pewnego człowieka, nieznanego nam z imienia i nazwiska, którym mógłby być każdy z nas. A przynajmniej każdy, kto przeżył grozę II wojny światowej. Główny (anty)bohater, narrator całej opowieści, przedstawia nam swoje wspomnienia z okresu wojennego. Temat powieści osadzony jest zatem wśród wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce w latach 1939-1945. Jednak nie znajdziecie tu żadnych świadectw bohaterów czy też złoczyńców wojennych. Nasz bohater nie walczył, nie brał udziału w wojnie, nawet nie machnął palcem, aby cokolwiek w tej sprawie zrobić. Dosłownie. Jego relacja dotyczy przede wszystkim świadectw jego antybohaterstwa. Wszakże to "Pamiętnik antybohatera". Ale to także pamiętnik człowieka posłusznego władzy.

Już w pierwszym akapicie poznajemy jego postawę wobec przegranych - widok polskich jeńców wojennych budzi w nim odrazę i niemal wszystkie najgorsze uczucia. Jakby nie uznawał żadnych słabości. Zaraz potem jednak spotyka go niemiła sytuacja, gdy jadąc na rowerze przez miasto zostaje uderzony przez Niemca. To wtedy postanawia robić wszystko, aby zachować swój status materialny.

Historia antybohatera zostaje ukazana w pierwszoosobowej narracji, co pozwala nam lepiej zrozumieć powody jego postępowania. Wiemy dzięki temu, że za najwyższą wartość uznawał siebie i władzę. Wierzył, że wygrywa ten, kto jest silniejszy - słabych potępiał. Dlatego też inteligentnie i sprytnie przybierał postawę podporządkowanego tym, którzy są wygrani. Oni w końcu zapewnią mu wygodną posadę i ciepło w domu. Tylko tego chciał od życia - wygody i wolności. Bo w końcu, czy można mówić komuś, jak ma żyć? Bohater tej historii chciał po prostu żyć po swojemu. Chciał zachować swój majątek, swoją godność, swój status materialny, na który pracował. W obliczu wojny robił więc wszystko, aby móc porządnie żyć. 

(poniżej znajdują się spoilery, nie czytaj, jeśli nie chcesz)

Jednak Kornel Filipowicz zadbał o to, aby pokazać czytelnikom, z czym musi się zmagać taka postać jak Antybohater. Ciekawy zwrot akcji następuje, gdy narażają mu się dzieci dozorcy kamienicy, w której mieszka. Zostaje obrzucony kulkami śniegu i wyzwany w bliżej nieokreślony nam sposób, ale z relacji można się domyśleć, że chodzi o pracę Antybohatera w urzędzie miejskim i współpracę z Niemcami. Wtedy to obmyśla plan, który w dużym skrócie ma doprowadzić do tego, aby dozorca dał mu spokój i nie interesował się nim. W tym celu najpierw nasyła na jego mieszkanie rewizję i pod pretekstem czytania zakazanych książek (literatury polskiej) dozorca zostaje aresztowany. Wtedy na pomoc przychodzi nasz Antybohater, który dzięki swoim znajomościom pomaga mu z tego aresztu wyjść. Jednak wbrew woli Antybohatera dozorca zaczyna mu dziękować i uważać go za swojego bohatera. Jak na ironię, nagle nasz Antybohater staje się bohaterem w oczach dozorcy. My jednak wiemy, że cała ta maskarada była tylko po to, aby jego status i reputacja nie uległy zmianie. 

Antybohater Filipowicza praktykuje oportunizm - wybiera zawsze to rozwiązanie, ten pogląd i to zachowanie, które w danym miejscu i czasie jest dla niego korzystne. To zmusza go do ciągłej zmiany poglądów - Niemcy przejmują władzę, więc to im jest posłuszny i to według ich zasad żyje, dlatego też gardzi słabszymi. Jednak gdy do Polski wkraczają Rosjanie, znów zmienia swoje postępowanie - tym razem będzie musiał pozbyć się swojego majątku na rzecz komunizmu. A to przecież godzi w jego wartości, jakie wyznawał, gdy władzę sprawowali Niemcy. To właśnie w tym momencie, gdy widzi wjeżdżające do miasta czołgi rosyjskie, jego przyszłość staje pod znakiem zapytania, a on sam zaczyna wątpić i martwić się o swój los. W mojej głowie zaplątały się pytania, co wymyśli Antybohater, aby w dalszym ciągu móc zachować swój status? W takiej sytuacji antybohater Filipowicza staje się chorągiewką, bez żadnych stałych zasad. 

Czy Filipowicz stoi po stronie Antybohatera? To ciekawe pytanie, bo narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Znamy więc tylko myśli Antybohatera. Ale wartościowanie autora da się zauważyć w ostatnich akapitach tego pamiętnika, kiedy Antybohater budzi się pewnego dnia, a za oknem zastaje go nowa rzeczywistość pod władzą Rosjan. To wtedy nachodzą go rozterki i wątpliwości. Znów będzie musiał się podporządkować władzy, zmienić swoje poglądy. W tych rozmyślaniach pojawiają się przelotne myśli na temat swojego kręgosłupa moralnego, którego w rzeczywistości nie posiada. To w tym momencie książki Filipowicz pokazuje, że wcale nie jest łatwo być oportunistą, że niekoniecznie jest to wygodne i wartościowe życie.

Książka jest na tyle krótka, że można ją szybko przeczytać w ciągu godziny. Jej treść natomiast jest na tyle bogata, że można o niej żywo dyskutować i za każdym razem wyciągać z niej inne wnioski. Pisząc ten tekst, sama już przeciwstawiałam się swoim własnym stwierdzeniom, bo przecież, czy wolno mówić, jak ktoś ma żyć? Filipowicz dał czytelnikom wiele powodów do dyskusji dzięki tej mikropowieści. Zdecydowanie warto do niej zajrzeć!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Lolita" Vladimira Nabokova, czyli nimfetki i motyle

O łagodzeniu fenomenu obojętności świata, czyli "Spis cudzołożnic" J. Pilcha