Nabokova zabawa z czytelnikiem



Odkąd skończyłam studia polonistyczne, rzadko kiedy mogę bawić się w literackiego detektywa. Wiecie, przeczytaną książkę odkładam zaraz na półkę i szukam następnej. Analiza ukrytych symbolii i kontekstów bywa złudna, jeśli szukasz ich w każdej książce, bo taki masz nawyk. Ale jest kilku autorów, którzy jawnie się z nami - czytelnikami, bawią. I robią z nas idiotów w biały dzień! Jednym z nich jest Vladimir Nabokov.

Ten ekscentryczny, w moim odczuciu, pisarz, miłośnik i badacz motyli, jest kimś w rodzaju błazna. Kpi z czytelnika, strojąc sobie z niego żarty i bawiąc się w ciu-ciu babkę. Czasem robi to jawnie, czasem nie, ale jednak zawsze jakieś elementy gry są wplecione w narrację. Bo właśnie na tej płaszczyźnie najczęściej dochodzi do igraszek z czytelnikami. Niewinne z pozoru zabawy mają jednak swoje niezbite dowody, że Nabokov wchodzi w ten sposób na nowy poziom narracji, ustala nowe reguły i nowe wzorce. Leszek Engelking w posłowiu do "Pnina" zauważa, że pisarz drwi z naszego naiwnego odbioru literatury. Jest, według mnie, nie byle jakim mistrzem w literackim kuglarstwie. 

Weźmy na przykład taką krótką książkę zatytułowaną "Pnin". Zawarta w niej historia wzbudzającego z jednej strony śmiech, z drugiej litość, profesora Timofieja Pawłowicza Pnina, to z pozoru tylko lekka i przyjemna lektura bez rozbudowanej fabuły i jednoznacznej konkluzji. Ale "Pnin" okazuje się powieścią o tym, jak z pozycji narratora wchodzić w żywe interakcje ze swoimi czytelnikami. Jak zmusić bystrego czytelnika nie tylko do podążania za głównym bohaterem, lecz także do śledzenia losów narratora. W "Pninie" narrator jako bohater powieści jest z początku ledwie zauważalny, jednak im bliżej jesteśmy końca, tym śmielej on do nas przemawia, choć jak się zorientujemy, niemal wszystko podaje w wątpliwość.



Staromodne prowadzenie narracji, polegające na przedstawianiu świata, nie jest wystarczające dla Nabokova. Czytelnik Nabokova nie ma tylko śmiać się, gdy bohater zapomina zabrać swojej prezentacji na odczyt na uniwersytecie. Nie ma tylko martwić się o niepewny los bohaterów. Ma także martwić się o los narratora. Nabokov uwypukla narratora w taki sposób, aby stał się widoczny, ale tylko w kontrolowany sposób. Jest on zazwyczaj u Nabokova 3-osobowy, ale w "Pninie" zdaje się być jednak 1-osobowy choć nieco zmodyfikowany: z jednej strony jest wszechwiedzący, z drugiej jest to narrator, który wciąż podaje w wątpliwość przekazywane przez siebie informacje o świecie przedstawionym w powieści. Uważa się za przyjaciela Pnina, ale przez większość powieści nie przedstawia nam żadnej sytaucji to jawnie potwierdzającej. To także gra z czytelnikiem.

Co bystrzejszy czytelnik zauważy w końcu, że narrator jest poniekąd także bohaterem powieści. W "Pninie" jest on nawet wymieniony z imienia - Wladimir Wladimirowicz. A w kilku miejscach wyraźnie zostało zaznaczone jego hobby - bada motyle. Czyżbyśmy mieli do czynienia z samym autorem we własnej osobie. Niewątpliwie tak m o ż e być. Jednak jest to tylko zabawa autora z czytelnikiem. Taka gra, w którą bawić się musi także czytelnik, sięgając po powieść. W końcu w książce wszystko jest zmyślone, a jak podaje notka zaraz po karcie tytułowej:

Wszystkie postaci w tej książce są fikcyjne, a zatem wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych, żyjących bądź zmarłych, jest czysto przypadkowe. 

Czyżby zatem nasz narrator przedstawiający się jako Vladimir Vladimirowicz i fascynujący się motylami nie miał nic wspólnego z pisarzem? Nie, podobieństwo jest czysto przypadkowe! Czytelnik musi pamiętać, że powieść to powieść. O ile, nie jest to powieść autobiograficzna, wszystko co się w niej znajduje zostało zmyślone! Nic nie jest prawdą. Wszystko to fikcja! Także i nasz kochany profesor Pnin, który zdaje się mógłby rzeczywiście istnieć i z pewnością niejedna osoba spotkała kogoś takiego na swojej drodze. Ba, także nasze emocje towarzyszące lekturze to gra. Gra, w którą wciągnął nas Nabokov, podkładając nam pod nos historię tego niezdarnego i żyjącego w innym świecie profesora Pnina. 



Nabokova zabawa z czytelnikiem polega na podsuwaniu w tekście powieści pewnych subtelnych aluzji, mających przypomnieć czytelnikowi, że za tekstem, który czyta, stoi prawdziwy człowiek - autor, który to wszystko wymyślił i zapisał. Że tekst jest ten tylko literacką fikcją, w której wszystko jest możliwe, a emocje z nim związane perfidnie zaplanowane przez pisarza. Podobnie było w "Rozpaczy", o której pisałam tutaj: link. Nabokov używa czytelnika jako narzędzia w całym procesie twórczym i artystycznym, bo trzeba powiedzieć to głośno: literatura Nabokova jest sztuką i to całkiem niezłą. Dlatego niech Was nie zmyli ta urocza i przemiła historia o Pninie i niech Wasze zmysły będą wyostrzone na każdy ukryty znak Nabokova w tekście, który stworzył specjalnie dla Was ;) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Lolita" Vladimira Nabokova, czyli nimfetki i motyle

O łagodzeniu fenomenu obojętności świata, czyli "Spis cudzołożnic" J. Pilcha